wtorek, 17 listopada 2015

Krwawy lipiec, czyli o ,,Błyskawicach" Jeske-Choińskiego



Dla niektórych jesień i listopad to najgorsze pory roku. Słota, szarówka i przygnębienie działają demotywująco, ale i refleksyjnie. Dla mnie ten czas jest piękny, przepełniony emocjami. Jestem wielką fanką romantyzmu, a obecnie panująca aura była dla tej epoki bodźcem, natchnieniem, dlatego podoba mi się pogoda za oknem. Jest taka magiczna, tajemnicza - nie wiadomo, co może kryć się w ciemności. Dzisiaj w recenzji chciałabym przedstawić historię równie smutną, co gwałtowną. Naszło mnie na przemyślenia, więc wybrałam akurat tę pozycję. Zamieszczam również link do utworu, który mieści w sobie wiele smutku. Miłego czytania i słuchania!

                                                        Geniusz Mozart i część jego dzieła





,,Błyskawice” Jeske-Choińskiego znalazłam w serwisie w sumie nieprzypadkowo – szukałam powieści historycznych. Streszczenie książki, traktującej o miłości dwojga ludzi z odmiennymi, zwalczającymi się poglądami, na tle gwałtownej historii rewolucyjnej Francji, podziałało na mnie jak magnes.
Już prawie na początku powieści fabuła podąża różnymi torami – poznajemy Gastona de Clarac i Zofię de Laval, po czym lotem błyskawicy przenosimy się do popularnego ówcześnie salonu polityczno-kulturalnego, aby następnie znaleźć się w domu jednego (żeby tylko!) rewolucjonisty. Wątki przeplatają się non stop, ukazując gamę poglądów mieszkańców Francji. Autor rozwija akcję jednej opowieści, by za chwilę umiejętnie zacząć snucie innej. Dzięki temu zabiegowi mamy możliwość poznania ludzi tworzących ,,nowy ład” oraz broniących starego porządku.

Rzadko spotyka się książki pisane w taki sposób; jak dla mnie jest to plusem powieści. Jednak pojawia się minus i to spory, ponieważ kierując się opisem ,,Błyskawic” nastawiłam się na historię miłości trudnej, a przynajmniej miłości jako takiej. W tym przypadku wielbiciele romansów, tak jak i ja, będą zawiedzeni. Przez prawie 300 stron mojego wydania zakochani całują się tylko raz i nie przypomina mi się, aby wyznali sobie uczucie przez standardowe ,,kocham”. Wątek miłosny jest więc ograniczony do minimum. Nie ma tu sentymentalnej tęsknoty, romantycznego wzruszenia czy namiętnych uniesień. Poznać można za to rewolucję i sytuację społeczną Francji od podszewki – z jednej strony łasych na pieniądze szlachciców, z drugiej – bez grosza przy duszy żebraków i biedaków.

,,Wolę budować na starych fundamentach niż na nowych ruinach, bo ruiny zasypują dość często tych, którzy się wśród nich poruszają, a mnie życie miłe” – w tych słowach zawarta jest mądrość, której filozofowie-teoretycy nie chcieli dostrzegać.

Dzięki książce zrozumiałam, jak wielkim błędem jest bezmyślne niszczenie dorobku kilku pokoleń.

Okropnie żałuję łagodnego króla Ludwika XVI, którego sytuacja przerosła. Nawet Maria Antonina przedstawiona została nie jako drapieżna lwica, ale poskromiona kotka.

Książka jest wartościową pozycją obrazującą tamte burzliwe czasy, kiedy filozofię traktowano jako niewinną zabawę, a poniżany przez lata, kipiący nienawiścią lud jako ,,dobrych, pierwotnych ludzi”, którzy nasycąc swoje żądze zbudują nowy świat.

Opowieść momentami stawała się nużąca, głównie z powodu zmetaforyzowanego, kwiecistego języka. Nie jest to lektura ani lekka, ani przyjemna – gniew i egoizm biją z każdej strony, a głupota i bezmyślność ludzi ranią, że nie sposób przejść obok książki obojętnie.

Warto zapoznać się z tą powieścią, nim zakrzyknie się ,,Niech żyje stan trzeci, na pohybel tradycji!”. Trudna, ale przydatna lekcja człowieczeństwa.

,,Wolność wiodąca lud na barykady" 
Jeske-Choiński pokazuje, że bezkrytyczna wiara w ,,pierwotnego, cnotliwego człowieka” Rousseau’a może doprowadzić do zguby oraz że ,,Zmiana formy rządu nie zmienia natury ludzkiej” – nawet rozumny człowiek spuszczony z łańcucha prawa czy obowiązku staje się krwiożerczym niewolnikiem swoich namiętności.


                                                                      Sybilla



3 komentarze:

  1. Śledząc Twój portal nie da się nie zauważyć, że uwielbiasz romantyzm :)
    Mam pytanie : skąd ta miłość akurat do tej epoki? Wyniosłaś ją ze szkoły? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wiele osób dziwi się, jak ja mogę lubić tę epokę, w końcu dominują w niej zjawy i przerysowane romanse, tak trudne w odbiorze, dla mnie natomiast bardzo interesujące. Dziękuję za pytanie: planowałam napisać notkę o powodach mojej sympatii dla tej epoki :) Pierwszy raz spokałam się z romantyzmem (nie wiedząc jeszcze o tym) jako dziecko poprzez obrazy Fuessliego, ale to wlaśnie w gimnazjum bardziej zaintersowałam się tym czasem i myślę, że dzięki lekcjom języka polskiego rozbudziła się wlaśnie ta miłość :) A jaki jest Twój stosunek do tej epoki? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, bo jak na razie nie czytałam tak wiele dzieł z romantyzmu.
    Moim zdaniem jest jedną z najciekawszych epok i fajnie, że ktoś na blogu próbuje przekonać ludzi, że takie książki też da się polubić. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń